kiedy wchodził w taki nastrój chciał być sam. nie chciał,
nie mógł dzielić się nim z nikim. czuł, że zbliża się, że nadchodzi, że narasta
w nim, że może wybuchnąć, słowem zrobić komuś krzywdę. stawał się drażliwy,
niemiły, wredny, arogancki.
uciekał. uciekał myślami. ciałem w samotność. w obrazy.
dźwięki. w obecność i nie obecność. gasił gniew słowami, które czytał, zapijał
niemocą.
stroił się. naciągał nerwy jak struny. obniżał i podwyższał
napięcie. nauczył się cierpliwości, dokładności. nauczył się siebie.
ulegał tym stanom, coraz rzadziej, były coraz mniej
gwałtowne. coraz krótsze. już się do nich przyzwyczaił.
z nikim, nikomu, bez potrzeby, ani słowem.
były jak tarcza oddzielająca go od wszystkich.
wiedział, że i ten minie,
że przejdzie,
że będzie dobrze.
musi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz